Później Barbara Burska poznała Jana Rajskiego i zakochali się w sobie, wzięli ślub i byli małżeństwem przez 35 lat. Niestety, po tym czasie jej wybranek zmarł. Plotek podaje, że teraz Barbara Burska jest już emerytką, nie planuje wracać do ról filmowych.
Skąpe ślady biografii Teodozji z Szymańskich, pierwszej żony Jana Kasprowicza, zaznaczonej w życiu poety jego wstydliwymi wspomnieniami, stawały się okazją do rozmaitych domniemań badaczy, spośród których jedynie Roman Loth sięgnął po wiarygodne źródła.
Koncert w Opolu Jana Pietrzaka, pustki na widowni. Nawet Kurski zniknał. Zastraszone przez kaczystów telewizje tego nie pokażą ! Marnowanie pieniędzy publicz
Pewnego dnia pierwsza żona Cezarego odeszła, bez uprzedzenia, zostawiając męża z maleńką córeczką. Od tego czasu aktor musiał sprostać obowiązkom matki, ojca oraz dalej rozwijać swoją karierę. Jak się okazuje Pazura świetnie odnalazł się w nowej roli. Aktor zabierał maleńką Anastazję do teatru, na plan filmowy.
Wystąpili : Jan Pietrzak, Dominika Świątek, Paulina Grochowska, Danuta Błażejczyk, Dariusz Stachura, Bartłomiej Kurowski, Chórek "Caro" .Kapela spod Egidy po
2NiLp. Pod koniec marca w mediach rozpętała się burza wywołana niepodziewanym odejściem Artura Orzecha z programu Szansa na sukces, którego był gospodarzem. TVP zapewniało, że to stacja zerwała umowę z prowadzącym, natomiast sam Orzech stwierdził, że to on podjął decyzję o jedynym powodem wyartykułowanym przez Orzecha był fakt, że nie chce on promować swoim nazwiskiem takich zespołów jak Boys czy osoby Jana Pietrzaka...W środę na stronie TVP pojawił się komunikat zatytułowany: "Rekordowa widownia „Szansy na sukces” z udziałem zespołu Boys i Jana Pietrzaka. Wbrew hejterom".Wbrew hejterskim publikacjom zawistnych portali widzowie wybrali „Szansę na sukces”. Wyemitowany 2 maja odcinek „Szansy na sukces”, którego gośćmi byli członkowie zespołu Boys obejrzało ponad 1,6 mln widzów, a w piku aż 1,9 mln osób (...). Natomiast odcinek wyemitowany 3 maja z udziałem Jana Pietrzaka zgromadził 1,5 mln widzów (...) - zabrakło też szpili, dyskretnie wbitej Arturowi widownia obu majowych odcinków „Szansy na sukces” to 1,6 mln widzów i jest wyższa od średniej oglądalności, jaką program uzyskał w marcu i kwietniu tego roku, kiedy prowadzącym był jeszcze Artur Orzech - podaje koniec komunikatu ponownie padła sugestia, jakoby Szansa na sukces była przedmiotem ataku oglądalności majowych odcinków „Szansy na sukces” świadczy o właściwym doborze gości programu, który odpowiada gustom muzycznym i oczekiwaniom Widzów telewizji publicznej. Także zmiana prowadzącego jest korzystna dla wyników i prestiżu programu. W związku z powyższym jakiekolwiek próby hejtu są zupełnie nieuzasadnione - brzmi że Arturowi Orzechowi zrobiło się przykro?Oceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze telewizja kipi tak nienawiścią, że aż przykro patrzeć Orwell jedzie w tvpis już na całego 🙈 A jeżeli to prawda, to tym bardziej to świadczy o widzach tej prywatnej telewizji pisu. Boys i Pietrzak. Brawo Wy.👏Ale Kurski zmyśla. Zawsze gada, że program TYP1 i TVP2 ma największą oglądalność. Kłamie jak z komentarze (132)Prestiż i pastisz, i paźddzież. 😂🤣Kurski ma takie sukcesy tylko gdyby Rząd nie dopłaca ł mu grubych milionów z naszych podatków to TVP juz dawno przestało by istnieć„Prestiż programu” i Pietrzak... co oni biorą ja się pytam?🤣🤣🤣Oglądałem i bede oglądał TVP natomiast głosowałem na PO ale już nie pocalujcie mnie w ****😃Pan Kurski tylko się chwaliW TVP jak jest z ogladalnością że to wyniki w górę. Żenada Telewizja tv,szmaciarstwo coraz większe wiocha brak poziomu ,walkach wiatrakami,dyskopolo ha,ha,wysoka kulturaJa wierzę w te wyniki oglądalności. Możecie mnie hejtować, ale większość ludzi lubi disco polo, taka prawda 😊Disco polo, jeszcze 20 lat temu symbol totalnej degrengolady, tło historii bywalców zakładów karnych... po 30 latach od pierwszej SnS podnosi oglądalność w TVP. Boże, w jakich ja czasach żyje. Już niedługo wielką gwiazdą TVP będzie Rabczewska. Dno i wodorosty kultury jakiejkolwiek. Myśle, ze Kurski zamiast garderoby, zorganizuje jej luksusową toaletę, w której będzie mogła napadać na dziennikarzy TVN i współżyć. W TVP to są same gwiazdy Zenek Boys i tym podobne i ci którzy chcą się wylansować Wiki Roksi i wiele innych upadłych gwiazd Kurski wszystkich tak poważnie TVP to teraz dno niema co oglądać Dobrych ludzi się mu nie pasuje won albo trzeba uważać co się mówi bo też won .Pan Kurski to czlowiek, ktory zawsze sie chwali, ma same sukcesy i, tvp ma super ogladalnosc. Troche skromnosci i prawdomownosci zyczymy. Sam zespół Boys swego czasu przyznał, ze dla nich to nieporozumienie aby disco polo weszło na salony, ze jest to muzyka remiz, wsi i niszy. Wykonawcy tego gatunku mają więcej klasy, nic Kurski, który próbuje zrobić z tego dobro narodowe. Za czasów mojej młodości było obciachem i degrengoladą przyznanie się do tego, se wiem kim jest Shazza czy Zenek i Artur Orzech trzymał ten poziom. I tak 3 maja 2021 będzie symboliczną datą całkowitego upadku polskiej w TV publicznej. Disco polo, odejście Orzecha... sfałszowana wyniki oglądalności. Masakra.
Występ Jana Pietrzaka i związanych z nim artystów w CSW Zamek U-jazdowski to wydarzenie szokujące i bezprecedensowe. Warszawska instytucja kultury od lat kojarzy się przede wszystkim z ambitnym programem związanym ze sztuką współczesną. Zaproszenie Pietrzaka to ukłon w kierunku obraźliwej prawicowej satyry i znak nowych porządków w Zamku. Za decyzją stoi Piotr Bernatowicz, który jest dyrektorem Centrum od 1 stycznia 2020 roku. Wiele wskazuje na to, że to dopiero początek zmian, a koncert Jan Pietrzak Entertainment zwiastuje nowe porządki w CSW. Koncert z cyklu “Zwycięski rok 20” zaplanowano na sobotę 6 czerwca. Wstęp na wydarzenie jest wolny, a data nieprzypadkowa - to właśnie od soboty można znów organizować koncerty na świeżym powietrzu, które wcześniej w związku z pandemią koronawirusa były zakazane. Wystąpi nie tylko Jan Pietrzak, lecz także artyści związani z Jan Pietrzak Entertainment: Piotr Rafałko, Bartek Kurowski, Jędrzej Kodymowski, Maciej Gnatowski oraz Kapela spod Egidy pod kierunkiem Mariusza Dubrawskiego. “Od lat odbywa się tu na przykład biletowany "Festiwal Co jest Grane", organizowany przez Agorę. W tym roku też był planowany na czerwiec, jednak organizatorzy przesunęli go z uwagi na okoliczności epidemiczne. Odbędzie się prawdopodobnie we wrześniu. Nie bardzo rozumiem zatem, dlaczego instytucja kultury może gościć muzyków zaproszonych przez Agorę, a nie może gościć muzyków zaproszonych przez Jana Pietrzaka? Na tym właśnie polega pluralizm, którym powinna cechować się publiczna instytucja kultury. Jak widać, niektórzy muszą się jeszcze 30 lat po obaleniu komunizmu tego pluralizmu uczyć” - napisał Bernatowicz na Facebooku. Redakcja zwróciła się do CSW o oficjalne stanowisko w sprawie koncertu “Zwycięski rok 20”. Beata Łupińska-Rytel z Działu Promocji i Komunikacji odpowiedziała: "Towarzystwo Patriotyczne – Fundacja Jana Pietrzaka zwróciło się do CSW Zamek Ujazdowski z pytaniem o możliwość zorganizowania koncertu Jana Pietrzaka i zaproszonych przez niego muzyków na dziedzińcu CSW Zamek Ujazdowski. Dyrekcja wyraziła zgodę na udostępnienie dziedzińca i współpracę w zakresie niezbędnego przygotowania dziedzińca do koncertu" - podkreślając, że to fundacja jest głównym organizatorem. Koncertem są zaniepokojeni różni ludzie związani ze światem kultury, oburzenie wyrażał Filip Springer i Jakub Majmurek. O zdanie spytałam Karola Radziszewskiego, artysty, który w swojej twórczości wiele poświęca problemom społeczności LGBT+ i jeszcze niedawno w CSW prezentował swoją retrospektywę, Jakuba Banasiaka, redaktora naczelnego magazynu “SZUM” i wykładowcę warszawskiego ASP oraz dr Magdalenę Wróblewską, pełnomocniczkę Dyrektora Muzeum Warszawy ds. naukowo- badawczych i wykładowczynię w Instytucie Historii Sztuki UW. Skąd tyle kontrowersji? Kim jest dyrektor CSW Piotr Bernatowicz? Bernatowicz jest znanym propagatorem tzw. “sztuki smoleńskiej” i ważną figurą dla programu rozwijania kultury w Polsce zgodnymi z ideami rządzącego w Polsce PiS-u. Już w 2011 roku na łamach czasopisma o sztuce “Obieg” domagał się miejsca dla sztuki poświęconej katastrofie smoleńskiej. Na początku swojej kariery historyka sztuki Bernatowicz nie przejawiał konserwatywnych fascynacji, pisał doktorat o Pablu Picassie, a jego promotorem był nieżyjący już Piotr Piotrowski, wybitny polski historyk sztuki, kontrowersyjny dyrektor warszawskiego oddziału Muzeum Narodowego. W pewnym momencie Bernatowicz zmienił orientację światopoglądową, uznał, że polskim światem sztuki rządzi lewicowa klika i postanowił walczyć o zmianę perspektywy. W 2014 roku został dyrektorem uznanej warszawskiej Galerii Arsenał, gdzie zasłynął prezentacją homofobicznych i seksistowskich plakatów Wojciecha Korkucia. Jego rządy wpłynęły na spadek prestiżu, który otaczał instytucję - miejska galeria zamieniła się w wokandę dla obraźliwych treści. Wiele wskazuje na to, że z warszawskim CSW będzie podobnie. “Zachował się jak apartczyk” - Centrum Sztuki Współczesnej* nie jest miejscem na organizację występów Jana Pietrzaka - podkreśla dr Magdalena Wróblewska. - To miejsce prezentacji sztuki najnowszej z bogatą tradycją eksperymentalnej instytucji ukształtowanej przez Wojciecha Krukowskiego, z ugruntowaną pozycją, rozpoznawalne na całym świecie. Piotr Bernatowicz tłumacząc decyzję zasłania się pluralizmem, którego podobno nie nauczyliśmy się jeszcze po upadku komunizmu, ale w swoich wypowiedziach nie argumentuje na rzecz wartości artystycznych czy kulturalnych działalności Pietrzaka. Co więcej, organizuje ten koncert w szczególnym momencie, wręcz symbolicznym, ponownego otwarcia instytucji po zamknięciu w czasie pandemii. W moim przekonaniu jest to czytelny sygnał, że nie sztuka najnowsza, a toporna, polityczna propaganda w najgorszym wydaniu będzie teraz domeną tej placówki, tak ważnej dla odbiorców szeroko rozumianej sztuki (obejmującej także teatr, perfomens, kino). To kompromitacja Piotra Bernatowicza na tym stanowisku. Zachował się jak aparatczyk, a nie dyrektor jednej z najważniejszych instytucji sztuki współczesnej w Europie - dodaje badaczka. “Powstaje świat równoległy” - Kiedy usłyszałem o koncercie, myślałem, że dyrektor potajemnie próbuje łatać swój budżet wynajmując dziedziniec CSW na komercyjną i kiepskiej jakości rozrywkę. Ale okazuje się, że nie, że właśnie tak ma wyglądać nowy program, bo do przybycia zachęca darmowy wstęp - komentuje Radziszewski. - Pietrzak to ponura postać, koniunkturalnie przytulająca się do prawicowej władzy i mediów. W jednym z wywiadów skarżył się, że niezależne samorządy nie chcą dawać pieniędzy na jego koncerty i jest wobec tego represjonowany. "Gdybym miał więcej możliwości moglibyśmy występować na rynkach miast. Najlepiej zamiast demonstracji LGBT-ów". Gdzie indziej homofobicznie stwierdzał: "Niech się schowają ze swoim seksem do szafy, a nie zawracają nam głowę, bo to jest agresywne narzucanie się, to jest robione sztucznie" - zauważa artysta. Wystawa Radziszewskiego “Potęga sekretów”, na której znalazło się wiele materiałów dokumentujących życie społeczności LGBT+ w Europie Środkowo-Wschodniej w okresie komunizmu, o której rozmawialiśmy w grudniu zeszłego roku, to jak przeciwległy biegun wobec tego, czym zajmuje się Jan Pietrzak Entertainment. - Koncert Jana Pietrzaka w CSW łatwo wyśmiać. Jednak warto potraktować go poważnie. Środowiska liberalno-lewicowe są nieodmiennie zdumione kolejnymi posunięciami prawicy, ostatecznie pozostając wobec nich bezradne. Tymczasem prawica kieruje swój przekaz do zupełnie innej grupy, bo wie, że na akceptację elit III RP i tak nie ma szans. Dokładnie to samo dotyczy elit artystycznych III RP i nowego programu CSW. Pietrzak to tylko pierwszy symptom – i wkluczenie nowej publiczności. Powstaje świat równoległy, który docelowo ma być silniejszy niż ten drugi. Tak jak ma to miejsce w przypadku innych segmentów naszego państwa - zauważa Jakub Banasiak. Zobacz również: Z Kujawskim pomagamy pszczołom
Zabili Jana Pietrzaka i jego żonę. Dostali karę śmierci! Data utworzenia: 24 czerwca 2013, 8:48. Kara śmieci - ten wyrok usłyszeli dwaj zabójcy i gwałciciele, którzy najpierw pohańbili na oczach męża, Jana Pietrzaka, jego żonę, a potem zabili ją i jego. Ta zbrodnia wstrząsnęła Ameryką z wielu powodów. A ponieważ są stany, w których nie obowiązuje moratorium na wykonywanie wyroków, w tym przypadku wyrok mógł być właściwie tylko taki - najsurowszy z możliwych! Jan Pietrzak i Quiana Jenkins Pietrzak. Foto: BRAK Dwaj byli żołnierze Marines zostali skazani na karę śmierci. Za to, że zgwałcili na oczach męża, także byłego żołnierza i weterana z Iraku, jego żonę. Jan Pietrzak, Polak mieszkający w USA, ożenił się z czarnoskórą Quianą Jenkins. Ich związek byl bardzo szczęśliwy. Niestety, para została odrzucona przez sąsiadów, bo on był biały a ona czarna, co wciąż w niektórych srodowiskach budzi sprzeciw. Najmłodszy z zabójców i szef bandy nosilł ksywę "Psychol". On też jest czarnoskóry. W tym przypadku to ważna informacja. Jan Pietrzak (†24 l.) i jego żonie Quianie (†26 l.) padli bowiem ofiarą rasistowskiego mordu. Quianie również była czarnoskóra. Podobno Psychol i jego banda nie mogli tego znieść. Wkurzało ich, że dziewczyna wyszła za białego. Mało tego, para była szczęśliwa. Dlatego znalazła się na celowniku bandy. Poza tym zabity mężczyzna i sprawcy znali się z armii. Polak służył razem z nim w marines. Do bestialskiego mordu na Pietrzaku i jego żonie Quianie doszło w 15 października 2008. Mordercy skrępowali swoje ofiary. Na oczach Polaka, zgwałcili jego żonę. Zrobili to też, używając różnych przedmiotów, a potem, według relacji śledczych, "Psychol" zastrzelił Polaka i jego żonę. Zabójcy wypisali też na ścianie domu swoich wulgarne rasistowskie epitety. Z domu ofiar zginęły też drobne przedmioty. Po zbrodni podłożyli w domu ogień, by zatrzeć ślady... Zobacz także Za tę zbrodnię Emrys John (23 l.) i Tyrone Miller (25 l.) zostaną straceni. Kevin Cox (25 l.), trzeci z bandy, dostał dożywocie. Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
O PORTALU Portal to codzienny serwis historyczny, setki artykułów dotyczących przede wszystkim najnowszej historii Polski, a także materiały wideo, filmy dokumentalne, archiwalne fotografie, dokumenty oraz infografiki i mapy. Więcej Polska w XX wieku Warszawa (PAP) - Jan Pietrzak, jeden z twórców Kabaretu pod Egidą świętował w poniedziałek benefis 50-lecia działalności artystycznej. "Wobec celnego żartu w pana piosenkach przemoc i cenzura okazywały się bezsilne" - napisał prezydent Lech Kaczyński w liście gratulacyjnym. Benefis Jana Pietrzaka odbył się w warszawskim klubie Palladium, czyli na scenie dawnego klubu Hybrydy. "Właśnie tutaj, na tej scenie pół wieku temu po raz pierwszy stanąłem na scenie podczas konkursu recytatorskiego Estrady Poetyckiej Hybryd. Byłem wtedy po dziewięciu latach służby wojskowej, pracowałem jako elektronik. Pamiętam, że recytowałem +W malinowym chruśniaku+ Leśmiana i coś Norwida. Szybko zaangażowałem się w pracę klubu, jego scenę teatralną i kabaretową. Spotkałem tam Jonasza Koftę, Adama Kreczmara, Wojciecha Młynarskiego, ale przez wiele lat nie wiązałem swojej przyszłości z kabaretem. Dopiero kiedy w 1967 roku wyrzucono mnie z klubu za +demoralizowanie młodzieży+, zrozumiałem, że te nasze żarty mają poważny wymiar, skoro państwo się ich obawia. Wtedy to właśnie założyliśmy Kabaret pod Egidą" - wspominał Pietrzak. List z gratulacjami dla Jana Pietrzaka przesłał prezydent Lech Kaczyński. Przypomniał on, że początek działalności artystycznej Jana Pietrzaka związany był z popaździernikową odwilżą, krótkim czasem, gdy władze PRL zezwoliły na nieco większą wolność intelektualną, gdy zaczęły działać kluby studenckie, kabarety. "Wobec celnego żartu przemoc i cenzura okazywały się bezsilne, a pańskie piosenki pełne były tej amunicji. Tak było także w latach 80., kiedy piosenka +Żeby Polska była Polską+ stała się swego rodzaju hymnem opozycji" - podkreślił prezydent. Podczas benefisu także sam Pietrzak wspominał premierę piosenki "Żeby Polska była Polską", która odbyła się w 1977 roku w warszawskim barze Melodia. Szczególna atmosferę tamtego wieczoru przywołał, cytując donos do SB napisany przez jedną z aktorek teatru Syrena, znaną wróżkę Józefinę Pellegrini TW Zadra. "To okropny błąd programowy. Nie tędy droga do rozrywki. Nastrój tego utworu jest taki, że brakuje tylko lampek karbidówek, a będzie prawdziwa okupacja" - pisała Zadra. Ten cytat to jeden z wielu opisów działalności Jana Pietrzaka, który znalazł on, prowadząc kwerendę w archiwach IPN-u. Swoje przemyślenia na ten temat Pietrzak zawarł w opublikowanej w marcu książce "Jak obaliłem komunę". "Chciałem w książce pokazać nasze uzależnienie od cenzury i przypomnieć, jak gnębiono Kabaret pod Egidą za to, że +polemizuje z Marksem+ i +godzi w Związek Radziecki+. Mam więc stosowną podkładkę, iż ja również w jakimś stopniu przyczyniłem się do upadku komuny" - wspominał Pietrzak, który znalazł w archiwach kryptonimy wielu TW donoszących na niego, niektórzy z nich okazali się kolegami z Kabaretu pod Egidą. Jan Pietrzak, satyryk, aktor, autor i wykonawca licznych piosenek, zasłynął jako współtwórca Kabaretu pod Egidą, który uprawiał satyrę polityczną wymierzoną w ustrój PRL, miał też jednak w repertuarze piosenki liryczne, jak wielki przebój do słów Jonasza Kofty "Pamiętajcie o ogrodach". W wolnej Polsce Jan Pietrzak angażował się w życie społeczne - pisywał do "Tygodnika Solidarność", "Dziennika Polskiego". W 2005 roku był członkiem Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, a dwa lat później zasiadł w komitecie honorowego poparcia PiS-u. Jan Pietrzak ubiegał się w wyborach w 1995 roku o urząd prezydenta RP i uzyskał 1,12 proc. poparcia, co dało mu 10. miejsce. (PAP) aszw/ abe/ bk/ NAJNOWSZE W Warszawie otwarto wystawę „Warszawa–Mariupol – miasta ruin, miasta walki, miasta nadziei” Ambasador RP w Rosji w 78. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego: chylę czoło przed uczestnikami i ofiarami walk w stolicy Akademia Młodych Uczonych PAN apeluje o wyższe stypendium dla doktorantów Długie bitwy o godzinę „W”. Pamięć o Powstaniu w perspektywie W Ossolineum wystawa poświęcona Marii Konopnickiej Newsletter Oświadczam, że wyrażam zgodę oraz upoważniam Muzeum Historii Polski, ul. Mokotowska 33/35, W-wa (dalej MHP) jako Administratora danych osobowych oraz wszelkie podmioty działające na rzecz lub zlecenie MHP do przetwarzania moich danych osob. (e-mail) w zakresie i celach niezbędnych do otrzymywania newslettera od dnia wyrażenia tej zgody do jej odwołania. Jestem świadomy/a, że mam prawo w dowolnym momencie odwołać zgodę oraz że odwołanie zgody nie wpływa na zgodność z prawem przetwarzania, którego dokonano na podstawie zgody udzielonej przed jej wycofaniem. Jestem też świadomy/a, że przysługuje mi prawo dostępu do moich danych, do ich sprostowania, do ograniczenia przetwarzania, do przenoszenia danych, do sprzeciwu wobec przetwarzania. COPYRIGHT Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.
Jan Pietrzak dał wczoraj koncert w warszawskim CSW Recital 83-letniego satyryka składał się z krótkich songów oraz przydługawych mini-wykładów z historii Polski XX wieku Były spicze o Bitwie Warszawskiej, Powstaniu Warszawskim, komunizmie i wtręty o Gomułce Wystąpił też Wujek Samo Zło, znany raper i współpracownik TVP Info. W utworze improwizowanym intonował: "Bracia i siostry, babcie, dziadkowie oraz wujkowie, dziś wielkie brawa dla pana Janka, bo to dzięki niemu jest ta zabawa" Na scenie pojawił się także Kodym, lider zespołu Apteka. Po ostatnim utworze nawoływał: – A teraz pomyślmy sobie życzenie. Cokolwiek sobie teraz pomyślimy, to się uda. Uda, uda! Szóstego czerwca Aleje Ujazdowskie tętniły od haseł. Dwadzieścia minut po szesnastej skręcam w boczną Mokotowskiej. Przede mną skupisko wozów policyjnych, za nimi tłum młodych ludzi tłoczących się z banerami. Przechodzę na drugą stronę ulicy, jestem już na Alejach, pod Ambasadą Amerykańską pełno banerów, w dali słychać bębny. W powietrzu atmosfera gęsta, jak w "Do The Right Thing" Spike'a Lee. Ktoś stoi z ulotkami, podchodzę bliżej i proszę o jedną. Są płatne, słyszę: "dwa złote". Akurat nie mam, ale nieznany młody mężczyzna sięga po portfel i wykłada za mnie. Tak poznaję Alexa Buckleya, organizatora czwartkowego protestu; mówi, że sobotni to ciąg dalszy. Alex studiuje dziennikarstwo, ma polsko-amerykańskie korzenie. Zaraz usłyszy, że ludzi może tu być nawet ponad tysiąc. Patrzę na zegarek, późno, zostawiam w tyle banery, na ostatnich z nich czytam: "NIE DLA RASIZMU", "NIE JESTEM TWOIM MURZYNEM". W połowie drogi między Ambasadą a CSW słyszę komentarze ludzi szydzących z tego gestu solidarności z ofiarami rasizmu. Walka z rasizmem i... "masonerią polską" 6 czerwca jedna ulica oddzieli od siebie dwie Polski. Tą, która empatyzuje z protestującymi w Stanach i tych, co w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski chce wspominać Bitwę Warszawską. I jeszcze lista poparcia dla Rafała Trzaskowskiego w połowie drogi. Polityczna sztafeta. Ostatnia prosta, już prawie pod CSW – stanowisko z książkami, podchodzę, patrzę, tytuły nośne: "Chrystofobia", "Cham", "Aborcja", "Masoneria polska", "Ruch oporu". Kampania Andrzeja Dudy w CSW (6 czerwca 2020 r.) Na zegarze prawie piąta i na dzień dobry - kanonada wyzwisk. – Chamska hołota! Po co przyszliście tutaj?! Idźcie do swoich w tych kagańcach, idźcie sobie tam! Po co tu przychodzicie? – pyta krzycząc jedna z pań, w reakcji na baner z napisem "SPIETRZAJ DZIADU" i tęczową flagę "PEACE". Akcja powstała z inicjatywy trzech osób prywatnych. – Protestujemy przeciwko wykorzystywaniu CSW na zupełnie inne cele. Sztuka Jana Pietrzaka nie ma nic wspólnego ze sztuką współczesną – mówi anonimowo jeden z protestujących. – Albo to jest prowokacja, albo po prawej stronie jest puste pole i nie ma ludzi, którzy mogliby wypełnić entertainment – dodaje. "Hołota ubecka" i "prostytutki od Budki" Reakcje na protest były skrajne: "multikulti, LGBT, to wasza ideologia. Tylko pamiętajcie, wy jesteście sterowani!", "chcesz być lesbą, to bądź, bo ja z głodu umieram!", "won za dom!", "prostytutki od Budki", "do roboty, nieroby!", "bylibyście w ruskich łagrach, gdyby nie my", "hołota ubecka". I klasyka mowy nienawiści: "wy nie jesteście Polakami!". Były też inne atrakcje. Można było odwiedzić budkę z ulotkami kandydata Andrzeja Dudy, do której zapraszały rzewne pieśni patriotyczne płynące z boomboxa, obok okładka "Gazety Polskiej" i stojący na stoliku krzyż. Foto: Przemysław Bollin / Onet Protest przed koncertem Jana Pietrzaka w CSW (6 czerwca 2020 r.) "Rozsądek zawodzi, gdy człowiek się nie spodziewa" Jeszcze chwila w kolejce, bo na koncert wyznaczono limit miejsc, ale ponieważ rotacja gości była duża, to o byłem już w środku. Gospodarz benefisu akurat raczył publiczność cytatem z Gomułki: "gdybyśmy mieli blachę, zarzucilibyśmy Europę konserwami, ale nie mamy mięsa". Śmiechy, brawa. Jan Pietrzak kontynuował. "To jest moje pierwsze wystąpienie w tym roku. Spotykamy się w CSW, który był budowany przez Stanisława Augusta, czy raczej Zygmunta III Wazę" – kto by ich tam spamiętał. To nie była ostatnia lekcja historii tego wieczoru. Jeszcze krótka zapowiedź i hyc, nagle wśród publiczności pojawił się, ubrany w smoking, a jakże, Piotr Rafałko. Zatrzymując się przed jedną z pań, zaczął dąć donośnym tenorem: "całując twoją dłoń, Madame…". Brawom nie było końca. Tuż po nich, klasyk Eugeniusza Bodo: "Już taki jestem zimny drań", i stało się jasne, że 6 czerwca jest momentem historycznym dla dyrektury Piotra Bernatowicza. Od tego dnia Centrum Sztuki Współczesnej będzie nam się kojarzyło także z piosenkami przedwojennymi w koturnowym wykonaniu. Ale tak, wiem, pluralizm przede wszystkim. Na koniec recitalu tenor sięgnął po tekst Feliksa Konarskiego, o wiele mówiącym w okolicznościach tytule, "Arrivederci Roma". "Rozsądek najczęściej zawodzi/ gdy człowiek najmniej się spodziewa/ gdy myśli, że mądry, że nie da się nabrać/ że wszystkie rozumy już zjadł" – to z pierwszej zwrotki. Aktualne. Wielkie polskie zwycięstwo - tak przy okazji... Potem na scenę wrócił Jan Pietrzak. Spicz o Bitwie Warszawskiej. – Kto zwyciężył? Polska! A słowa zwyciężył nie używa się w polskich podręcznikach. Nie wolno! Jakby to samo się stało. Dyplomaci też, ale krew polskiego żołnierza – podkreślał, by każdy zrozumiał. – Polska wygrała z Rosją bolszewicką, proszę państwa, jeden na jednego! Wielkie polskie zwycięstwo! – akcentował, budując dramaturgię. – A mimo to w Warszawie nie ma pomnika Bitwy Warszawskiej! Mimo to, że ja i moje Towarzystwo Patriotyczne od lat o to zabiegamy. Symbol zwycięstwa Stalina stoi, symbolu zwycięstwa Polski nie ma w Warszawie. To tak tylko przy okazji – dodał, nagle spuszczając z tonu, jakby całe to napuszone od politycznych piór wystąpienie było tak tylko przy okazji. Bo przecież było. To tylko marginesy, w czasie kampanii prezydenckiej. I tak płynął recital 83-letniego satyryka – od krótkiego songu do przydługawych mini wykładów z historii Polski XX wieku. Bitwa i powstanie Po Bitwie Warszawskiej na tapecie Powstanie Warszawskie, pochwała śmierci w imię ojczyzny. – To byli moi koledzy z podwórka, starsi o kilka lat [pan Pietrzak to rocznik 1937 - przyp. aut.]. Ci ludzie widzieli głęboki sens w tej walce - mówił satyryk o powstańcach. – Przez całą okupację hitlerowską młodzi ludzie marzyli, że będą chcieli się bić! To był ich sens! Wierzyli, że warto umierać dla spraw, dla których warto żyć. A taką sprawą dla nich była Polska. To jest trudne do zrozumienia dla tych, co się wywodzą z ruchu obywatelskiego – kontynuował, odnosząc się do trwającej kampanii prezydenckiej. Było jeszcze rozliczenie z komunizmem, wspomnienie "Solidarności" i przywołanie postaci Jana Pawła II. Wątek spuentował song o grudniu 1981. Foto: Łukasz Szeląg/REPORTER / East News Koncert Jana Pietrzaka w CSW Zamek Ujazdowski (6 czerwca 2020 r.) Wielka improwizacja Po nim gospodarz benefisu wywołał na scenę kolejnych gości: – Poznałem ich u Michała Rachonia. Ponowie Kodym i Wujek Samo Zło. Brawo! I oto jest, Jędrzej "Kodym" Kodymowski z post-punkowego zespołu Apteka i Maciej Albin Gnatowski, znany jako WZS, nagrywający hip-hop, z Kalibrem 44 jako Baku Baku Skład. Ostatnie lata to dla niego raczej polityka. W ostatnich wyborach na prezydenta Warszawy wspierał kandydata Prawa i Sprawiedliwości Patryka Jakiego. Co czwartek pojawia się w TVP Info w programie Michała Rachonia. Foto: Łukasz Szeląg/REPORTER / East News Maciej Albin Gnatowski (Wujek Samo Zło) podczas koncertu Jana Pietrzaka w CSW (6 czerwca 2020 r.) Do publiczności Jana Pietrzaka światopoglądowo wcale więc nie było mu tak daleko: – Witam państwa, zazwyczaj gramy przed inną publicznością, ale bardzo się cieszę, że możemy tutaj wystąpić. Od razu przyjęliśmy zaproszenie od pana Jana Pietrzaka. Brawa dla niego! – mówił w pierwszych słowach WSZ. Gdy Kodym jeszcze stroił gitarę, WSZ kontynuował w ramach zapowiedzi: – Przygotowałem dla państwa utwór nie swój, ale mówiący o Warszawie, nieznanego autora, choć był on wykonywany przez Grzesiuka. To będzie eksperyment, sam nie wiem, jak to wyjdzie. I się zaczęło. Do muzyki The Fugees "Ready or Not" zaintonował: – W Saskim Ogrodzie, koło fontanny/ Jakiś się facet przysiadł do panny/ Była niewinna, jak wonna lilia/ Na imię miała… - Panna Cecylia – odpowiedziała publiczność, potakując. Późnej zaprezentował się Kodym, który tłumaczył: – Pierwsza piosenka nosi tytuł Kosmos, gdzie jest nasza planeta Ziemia, a na niej jest nasza Polska. To ona jest wspólnym mianownikiem, który nas wszystkich łączy – mówił na wstępie. Potem dziedziniec CSW ogarnęła wielka improwizacja. – Ja bym poprosił pana od pianina. Chodź, chodź, nie bój się – zachęcał Wujek Samo Zło. Tak zaczął się jam na pianino, gitarę i wokal. WSZ rapował: – Przestałeś myśleć, przestałeś walczyć, zacząłeś chocholi taniec tańczyć… Aż pan Pietrzak wyszedł z pakamery; stanął w drzwiach, jak zaczarowany. "Dziś wielkie brawa dla pana Janka" WSZ płynął: – …nie możesz iść, gdy trzeba biec, a on zamiast biec, to sobie idzie. Kto to jest? Prezydent kwa, kwa, kwa… Pamiętam to! Choroba zmogła go, nie mógł stać na nogach. Wstyd, wstyd, wstyd! Patrzę na ten świat, czasami dziwię się. Ja nie pozwolę na to, to jest mój świat. Bracia i siostry, babcie, dziadkowie oraz wujkowie, dziś wielkie brawa dla pana Janka, bo to dzięki niemu jest ta zabawa. Sztuka współczesna długo tego nie zapomni. Żegnając się z publicznością głos zabrał Kodym: – A teraz pomyślmy sobie życzenie. Cokolwiek sobie teraz pomyślimy, to się uda. Uda, uda! – podkreślał z uporem, tak żeby każdy zrozumiał przesłanie. Zrozumieliśmy, bardzo dokładnie. "Niech żyje Polska" Jan Pietrzak na całe zajście zareagował mocnym zdziwieniem. – Trochę mnie wyprzedzili stylistycznie – komentował. Na koniec imprezy zaśpiewał "Niech żyje Polska". Do utworu publiczność wstała z miejsc. W rytm piosenki cała sala klaskała w dłonie, Piotr Bernatowicz również. – I jeszcze raz! – zachęcał Jan Pietrzak. – Niech żyje Polska. Nasza duma i obowiązek. Na koniec tego muzyczno-politycznego slalomu pojawił się… żart? Jan Pietrzak utyskując, że nie ma w Warszawie stałego miejsca, mówił tak: – Zagraliśmy w tym roku pierwszy raz. Nie odpowiadamy władzom warszawskim. Nie odpowiadamy różnym mediom, organizacjom. Przeganiają nas. Od razu się rzucają, obelgami obrzucają – przekonywał. – Sto lat temu był sobie Franc Fiszer, który pochodzi z kręgu, z którego ja się wywodzę. Trochę pijak, trochę filozof, trochę żartowniś. Mówił: nie będzie porządku w Polsce, jeśli się nie rozstrzela 750 tys. łajdaków. A jak tylu nie ma? Nic nie szkodzi. To się dobierze z uczciwych. Minęło sto lat i mamy ten sam problem! – akcentował Jan Pietrzak, ku uciesze publiczności. Czy to jeszcze żart czy już mowa nienawiści? Rozochocony brnął dalej. – W listopadzie 1916 r. hrabia Skrzyński przychodzi do Piłsudskiego i pyta, jaki jest właściwie program pana partii? Mój program jest bardzo prosty, mości hrabio. Bić ku**y i złodziei – dodawał satyryk, a publiczność odpowiedziała brawami. Po koncercie podszedłem do Wujka Samo Zło. Zapytałem, czemu tu wystąpił. – Pan Jan nas zaprosił u Michała Rachonia – powtórzył to, co powiedział na scenie. Dopytywałem, czy nie miał problemu z tym, żeby tu zagrać. – Moi koledzy mi odradzali. O, właśnie oni – wskazywał na dwóch znajomych mu muzyków, którzy spóźnili się na jego show. – Różnimy się poglądami, ale nie usuwamy z grona znajomych na Facebooku – dodał. – Kasa się zgadza? – podpuszczali go. – Trzy stówy – odparł od razu. Czyli nie dla pieniędzy na takie benefisy się chodzi. Tylko z przekonań.
pierwsza żona jana pietrzaka